czwartek, 1 maja 2014

Koncert fortepianowy Brahmsa

I Koncert fortepianowy Johannesa Brahmsa powstawał stosunkowo długo i nie bez rozterek. Materiał pierwszej części zaplanowany był jako fragment symfonii, lecz kompozytor uznał, że nie jest jeszcze gotowy do napisania dzieła w tym gatunku, a to z powodu niedostatecznego - jego zdaniem - opanowania niuansów orkiestracji. Nie udała się też próba wykorzystania materiału w sonacie na dwa fortepiany. Wreszcie, ponoć pod wpływem snu, dzieło przybrało postać koncertu fortepianowego.





Struktura utworu zachowuje wiele z pierwotnej, symfonicznej koncepcji. Partia fortepianu jest wirtuozowska i trudna, ale to nie popis solisty wysuwa się na czoło. Fortepian i orkiestra traktowane są równorzędnie, a niektóre tematy w ogóle nie pojawiają się w partii fortepianu (na przykład trzeci temat ronda).   I Koncert fortepianowy d-moll, op. 15 Johannesa Brahmsa zaczyna się od mocnego wejścia (Maestoso) – nikt tak wcześniej nie rozpoczynał koncertu fortepianowego. Najpierw orkiestra – „Film powinien rozpoczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno narastać” – tej maksymy wyraźnie Hitchcock nauczył się z pierwszej części I Koncertu Brahmsa (Maestoso. Poco piu moderato). Choć trzeba przyznać, że taka sztuczka długo się udawać nie może. Pierwsza część do końca imponuje, ale napięcie nie osiąga już pierwotnego poziomu. Jest to jednak wczesny, młodzieńczo romantyczny Brahms, Brahms któremu jeszcze nie zaimponowało dążenie do klasycznego umiaru.  Druga część (Adagio) określana bywa jako Requiem dla Schumanna. To również młodzieńczy Brahms, ale inny – bardziej liryczny, wyciszony – gdzież mu do energii z pierwszej części!  Trzecia część (Rondo. Allegro, ma non tanto) znowu pełna jest energii i siły (w tym akurat Brahms nie był oryginalny, w przeciwieństwie do imponującego początku).


WPISY O PODOBNEJ TEMATYCE


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz